niedziela, 30 września 2012

Pokaże Wam....

....De Lier, miasteczko, w którym mieszkam.Rozmawiałam kiedyś z Holendrem, który usłyszawszy gdzie mieszkam odpowiedział mi tak: "Coś ty dziewczyno w życiu zrobiła, że mieszkasz w De Lier?" Padłam.W mniemaniu Holendrów do zabita wiocha. No cóż, ja ją uwielbiam :)



piątek, 21 września 2012

Savon noir Alepia


 Czarne mydło (z fr.savon noir) to tradycyjne, naturalne mydło pochodzące z krajów Bliskiego Wschodu  i Afryki. Swoją nazwę zawdzięcza ciemnemu kolorowi, który jest zasługą czarnych oliwek macerowanych w soli potasowej, na których opiera sie receptura tego mydła. Oprócz tego w składzie znajdziemy wodę i oliwę z oliwek. Jest ono w 100% naturalne, przez co polecane do wszystkich rodzajów cer, nawet tych najwrażliwszych. Nie zawiera w składzie perfum. I to jest jego jedyna wada- zapach a raczej jego brak. Ono po prostu śmierdzi i to jak. Ja już się przyzwyczaiłam i nawet polubiłam, ale pierwsze spotkanie z tym mydłem było, jakby tu powiedzieć...niezbyt zachęcające. Wiadomo jednak, że kobieta aby być piękną, musi cierpieć, przemogłam się i zaaplikowałam toto na ciało swe. Po pewnym czasie nawet moja twarz została potraktowana tym specyfikiem i ....zakochałam się. Teraz zastanawiam się dlaczego nie odkryłam go wcześniej.


Co stanowi o jego wyjątkowości? Przede wszystkim bardzo prosty, ale jakże skuteczny skład. Oliwa z oliwek jest przebogata w witaminę E (znaną z właściwości przeciwzmarszczkowych) i świetnie nawilża skórę. Mydło bardzo dobrze oczyszcza i detoksykuje skórę, nie podrażnia, nie przesusza, nie przetłuszcza mojej mieszanej, naczynkowej cery. Działa na nią wręcz zbawiennie. Pomimo mojego wieku (35 lat) borykałam się z zaskórnikami, podskórnymi gulami na twarzy, wrastajacymi włosami i dziwnymi czerwonymi krostkami na nogach. Do tej pory za cholerę nie mogłam się ich w żaden sposób pozbyć.To mydło, po systematycznym stosowaniu sprawiło, że moje problemy nie są już moimi. A ile lat z tym walczyłam wiem tylko ja.
Jak stosuję czarne mydło? Do twarzy normalnie jak zwykłe mydło: codziennie po demakijażu mieszam odrobinę z wodą na dłoni do uzyskania gładkiej emulsji i nakładam na twarz (omijając okolice oczu, bo kiedy mydło się tam dostanie to miło nie jest) masuję, licząc do 20, i zmywam. Czasem też stosuję je jako peeling enzymatyczny: nakładam na 5 do 10 min.(po dłuższym czasie nieco mnie podrażnia, więc radzę ostrożność) zmywam nakładam olej i gotowe.Twarz jest gładka, uspokojona, wszystkie większe niespodzianki poznikały a zaskórników o wiele mniej.
Ze stosowaniem na ciało jest nieco więcej zabawy, ale naprawdę warto, oj tak. Peeling czarnym mydłem wykonuję przed umyciem się. Przekładam niewielką ilość( duża łyżka- mydło jest wydajne) do miseczki.Trzeba uważać aby woda nie dostała się do opakowania, inaczej wszystko się rozpuści. Najpierw solidnie rozgrzewam  ciało pod prysznicem. Na mokre nakładam mydło (rozprowadzam do uzyskania emulsji) następnie odczekuję 5 minut i zmywam, masując ciało, a tym samym wykonując peeling (zawsze w kierunku serca), rękawicą Kessa (szorstka rękawica używana ,tak jak i czarne mydło, w hammamach). Myślę, że szorstka gąbka lub szczotka też spełnią swoje zadanie. Następnie sięgam po naturalne mydło alep i normalnie myję całe ciało.W wilgotne jeszcze wcieram olej arganowy zmieszany z oliwką Hipp i  tyle. Taki rytuał odprawiam raz w tygodniu i jeszcze żaden peeling nie dał takich rezultatów jak ten. Ciało jest super gładkie i baaardzo przyjemne w dotyku, co docenia mój nieoceniony Mąż. I choćby dlatego warto spróbować Dziewczyny;)



Mydło i rękawicę kupiłam w sklepie Biolander.com.
savon noir- 34 zł
rękawica Kessa- 22zł.
Przetestowałam mydła z różnych firm, ale to z Alepia jest, moim zdaniem, najlepsze. Jeśli ktoś chce się skusić na mydło czarne z dodatkami (np.olejku pomarańczowego) to niech się nie łudzi, że będzie ono pachniało (producent tak obiecuje ale srututu)- taka mała uwaga, poparta doświadczeniem, niestety.
 
  

wtorek, 18 września 2012

Beautybox- sierpień

Wiem, że trochę pózno pokazuję Wam to pudełko, ale jestem mile zaskoczona zawartością i nie mogłam się oprzeć ;)

 W Holandii za swój Glossy i Beautybox płacę 12,50e ("prenumeruję" oba) i jeszcze się nie zdarzyło abym narzekała, zawsze znajdzie się coś godnego uwagi, a wartość produktów znaaaacznie przekracza cenę pudełka. Na przykład to  zawiera kosmetyki o wartości przekraczającej 60e. Ha! Niezle co? 
  • lakier do paznokci- Trind caring color- pełna wersja - 9.95e
  • błyszczyk do ust- Lookx- mini wersja w breloczku- 5,95e
  • liftingujący krem do twarzy- Pascaud- pełna wersja- 64,40e (to ta kula)
  • spray do układania włosów- Toni & Guy Casual sea salt spray- mała wersja 75ml
  • krem do ciała- Drs. Hans Schreuder HPO body cream- małe opakowanie 25ml
  • krem na blizny- Drs. Hans Schreuder Scar treatment cream- próbka 5ml
  • peeling pod prysznic- Nivea Creme soft peeling- pełna wersja- 4,99e
I to tyle. Muszę przyznać, że się postarali.

Miłego dnia ;)